„Malarz” to komiks, za którego scenariusz i rysunki odpowiada Łukasz Godlewski. Co ciekawe, to również projekt typowo crowdfundingowy. Album został wydany dzięki zbiórce na serwisie Kickstarter i tym samym od razu poszedł w świat – równolegle z wersją polską ukazała się bowiem i angielska, czyli „Painter”.
„Malarz” Łukasza Godlewskiego – pierwsze wrażenia
O zbiórce na Kickstarterze dowiedziałem się czystym przypadkiem, trafiając na prowadzoną przez portal Nerdheim rozmowę z autorem, Łukaszem Godlewskim oraz z Kasią Kamieniarz ze Słowobrazu. Rozmowę bardzo ciekawą, pokazującą, jak wygląda prowadzenie tego typu zbiórek i z jakimi problemami trzeba się zmierzyć. Oprócz samych kwestii organizacyjnych, padło też parę słów o samym komiksie „Malarz” („Painter”) i… Cóż, postanowiłem sprawdzić cóż to takiego się szykuje.
Od razu trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Komiks został wydany w dwóch formach. Jedną jest ta tradycyjna, czyli papier. Druga to PDF. Zwykły, bez udziwnień. I za to wielkie brawa, w końcu nie każdy ma nieograniczone miejsce na kolekcję.
W moje ręce trafiła właśnie wersja elektroniczna, więc trudno mi się odnosić do fizycznego wydania. Jednak sam e-komiks wyszedł bardzo estetycznie. Co prawda były podobno jakieś problemy w przypadku niektórych tabletów, ale na to wydawcy zareagowali bardzo sprawnie i niedługo po premierze pojawiła się druga wersja PDF, w podwyższonej jakości.
Tyle technikaliów, a co ze stroną wizualną? Już okładka „Malarza” przyciąga uwagę. Bardzo mistyczna, bardzo tajemnicza, mroczna i wpadająca w klimat lovecraftowy. Można powiedzieć, że wręcz obraz, przygotowany przez Grzegorza Przybysia. Świetna robota, która świetnie zakotwicza się w pamięci i przy okazji buduje dodatkowe wyobrażenia w trakcie lektury.
No dobra, to odchylamy okładkę / przerzucamy wirtualne strony i…
Zaglądamy do środka komiksu
„Malarz” / „Painter” to zdecydowanie horror. Ale nie taki, w którym krew się leje gęsto i wszędzie latają stwory z piekieł. O nie, Łukasz Godlewski poszedł bardziej w kierunku, który został tu już kilkukrotnie zasygnalizowany – czyli w inspiracje działami H.P. Lovecrafta.
Przy czym nie chodzi tu o inspirację mitologią jako taką i wrzucanie jej w zupełnie inny kontekst (a więc jeśli ktoś się spodziewa stylu podobnego, jak w skądinąd bardzo dobrym serialu Kraina Lovecrafta, to nie tym razem). Tu mamy podejście, w którym tajemnica jest gdzieś w tle, częściowo pozostaje przedstawiona, a częściowo umyka zrozumieniu. Główną rolę w budowaniu nastroju ma zaś grać wyobraźnia. I trzeba przyznać, że Godlewski postarał się, aby warunki temu sprzyjały.
Przede wszystkim „Malarz” to komiks, w którym zrezygnowano z kolorów. Całość rysowana jest w trzech barwach – czerni, bieli i czymś, co bym nazwał pograniczem szarości z kolorem niebieskim. Wspomniana wcześniej kolorowa okładka nadaje pewnego kontekstu, doskonale uzupełnia klimat treści, ale też świetnie kontrastuje z tym ograniczeniem barw. A z drugiej strony i sama, pomimo barwności, pozostaje mroczna.
Tyle wrażeń graficznych. A co z historią? Historia zaiste warta jest uwagi, a i sam autor całkiem sprawnie przeplótł dwie opowieści, jedną współczesną, drugą pochodzącą z przeszłości przodka głównego bohatera. A na to wszystko jeszcze nałożył kilka elementów, które mniej lub bardziej dyskretnie sygnalizują uważnemu czytelnikowi, że opowieść wykracza poza to, co widać w kadrach i skłania do próby odgadnięcia, co się dzieje „za kulisami”.
Ot, chociażby mecenas sztuki, który ma w zwyczaju „pilnować” swojego protegowanego. Co przez moment nawet wydawało się elementem nietrzymającym się kupy, zwłaszcza, że najwidoczniej w „Malarzu” nie wszystkich dziwi, że na świecie są potwory, ale… Ale po zakończeniu historii i przejrzeniu concept artów oraz przeczytaniu dodatkowych komentarzy znajdujących się na końcu, można nabrać wrażenia „czegoś więcej”.
Concept arty i dodatki do komiksu „Malarz”/”Painter”
No to skoro już o tym mowa, to czas powiedzieć kilka słów o tym fragmencie komiksu, bo siłą rzeczy recenzja ta nie może ominąć tak łakomego kąska.
Na samym końcu albumu znajdują się dodatkowe materiały graficzne i kilka uwag od Łukasza Godlewskiego. To nie tylko posłowie, ale i szkice powstałe w trakcie tworzenia „Malarza”, krótki komiks „Ningyo” (stworzony wspólnie przez Łukasza i jego partnerkę, Unkę Odyę), dodatkowe uwagi o historii postaci przewijających się przez „Paintera”, czy… wzory widokówek.
A przy pocztówkach na pewno warto się na moment zatrzymać. Jako osobne byty były dodawane do niektórych wariantów pakietów wybieranych na Kickstarterze. Fajnie narysowane, klimatyczne, kryjące własne historie same w sobie. Na pewno przyciągające uwagę i pełniące sporą rolę w promocji całej zbiórki.
Z drugiej strony te same pocztówki (czy raczej ich wzory, widokówek w rękach nie miałem, ale jak wspomniałem, grafiki dodano na końcu komiksu) już po przeczytaniu „Malarza” rzucają dodatkowe światło na jeden z epizodów historii. Sugerują coś znacznie więcej, a przy okazji otwierają furtki do poszerzenia opowieści, gdyby Godlewski chciał kiedyś do tego universum wrócić. Zresztą, trzeba przyznać, że furtek jest jeszcze kilka, nie tylko ta z widokówek – chociażby wątek mocodawców ojca głównego bohatera.
A, no i jeszcze oprócz głównej okładki istnieje także jej alternatywna wersja, stworzona przez AHS, także bardzo piękny obraz.
Malarz/Painter – czy warto?
Tak, jeśli ktoś lubi klimaty horroru w stylu „groza gdzieś za polem widzenia” i opowieści w stylu H.P. Lovecrafta (nawet takie uwspółcześnione, choć tu współczesność przeplata się z historią), to te komiks powinien przynieść satysfakcję. A jednocześnie warto przyklasnąć temu, że polskim tytułem zainteresowali się czytelnicy zagraniczni.
Scenariusz i rysunki: Łukasz Godlewski
Projekt i wykonanie okładki: Grzegorz Przybyś
Projekt i wykonanie okładki alternatywnej: AHS
Typografia tytułu: Unka Odya
Redakcja: Słowobraz
DTP: Robert Sienicki
P.S. ogólnie warto się przekonać do zbiórek społecznościowych. Tą drogą powstała też komiksowa antologia Ostatnie drzewo, recenzowana jakiś czas temu w TurboFikcji.