TurboFikcja

Fantastyka, kultura, cywilizacja

Z mgły zrodzony
Książki

Z mgły zrodzony – dark fantasy Brandona Sandersona (recenzja)

Każdy, kogo interesuje światowa fantastyka, prędzej czy później trafi na książki Brandona Sandersona. Z mgły zrodzony wydaje się idealnym punktem wejścia w światy tworzone przez tego autora. Światy lub… świat. Bowiem większość twórczości autora dzieje się w jednym universum o nazwie Cosmere. Tu jednak skupimy się na konkretnej wizji. Zaczynamy!

Z mgły zrodzony – dark fantasy, które wciąga

Zacznijmy od tego, że świat, który tym razem wykreował Brandon Sanderson, jest naprawdę mroczny.

Powszechna bieda większości ludności, dehumanizowanie owej większości, traktowanie zwykłych ludzi, skaa, jako istot niższych. Dla nich życie w nędzy i strachu to norma. Szlachta regularnie pilnowana przez Obligatorów, sprawdzających, czy wszystko dzieje się zgodnie z zasadami ustalonymi przez absolutnego władcę. Są inkwizytorzy, którzy bezwzględnie i okrutnie tłumią przejawy nieposłuszeństwa. Była zduszona rebelia, po której zostało tylko wspomnienie. Jest wreszcie Ostatnie Imperium, z którego w zasadzie nie ma dokąd uciec, gdyż podbiło wszelkie królestwa. Czyli dystopia w wersji fantasy.

Na tym jednak nie koniec. Poza granicami imperium żyć się nie da, bo nic już tam nie rośnie. Rośliny brązowe, bynajmniej nie cieszące pięknem. Do tego wszystkiego dołóżmy jeszcze budzące lęk mgły, które co noc ogarniają świat. Gwiazdy? Jakie gwiazdy, nikt ich nie widział i nie zna. Jednak to, co stanowi ostatni element układanki to ciągle lecący z nieba popiół. Każdego dnia, brudząc wszystko, dopełniając atmosfery ponurej beznadziei.

Mistborn - pierwsza okładka
Okładka pierwszego angielskiego wydania

Postacie ludzkie i z przeszłością

Opisywane już w TurboFikcji Elantris to heroic fantasy, w którym główne postacie pochodzą ze szlachetnych rodów. Książę, księżniczka, arystokraci. W „Z mgły zrodzony” Brandon Sanderson prezentuje zupełnie inne podejście. A w porównaniu z poprzednią książką, tutaj odwrócił sytuację i bohaterami uczynił postacie z nizin społecznych. A całość, jak wspomniałem, trzyma się tym razem konwencji dark fantasy.

Jest więc Vin, młoda złodziejka, wychowana w slumsach. Porzucona przez swojego brata próbuje przeżyć we wrogim świecie. Jest Kelsier, utalentowany włamywacz, opętany żądzą zemsty i pełen nienawiści do Ostatniego Imperium i władającego nim Ostatniego Imperatora. Jest grupa ludzi skupionych wokół Kelsiera. Członków szajki, z których każdy jest inny, każdy ma własny charakter. Znalazło się tu miejsce nawet dla ulicznika, który wyrósł wśród posługujących się niezrozumiałym dla większości slangiem.

Łączy ich marzenie. Marzenie o tym, aby zwykli ludzie, skaa, nie musieli lękać się wszystkiego i mogli normalnie żyć.

Żeby nie było, jest też i szlachcic. Elend Venture. Jest więc skrawek tego typowego fantasy. Ale tylko skrawek. A wspominam o tym, bo to bardzo wyraźny kontrast w porównaniu z poprzednią powieścią Sandersona. A jednak, mimo tego odwrócenia schematu, porównanie jest nie do uniknięcia.

Z mgły zrodzony - okładka Maga
Z mgły zrodzony w wersji wydawnictwa Mag

Mgła pochłonęła blask, czyli jak jasność zmieniła się w ciemność

Porównanie bierze się z tego, że pod wieloma względami Z mgły zrodzony to takie Elantris 2.0. Nie jest to moja nazwa. Po prostu widziałem takie określenie w kilku dyskusjach na temat twórczości Sandersona. I cóż, przychodzi mi się z tym w pełni zgodzić.

Co tu dużo mówić, widać pewne podobieństwa w pomysłach i w rozwiązaniach fabularnych. Ale nie zrozumcie mnie źle, to nie jest „inna wersja tego samego”. To zupełnie różne książki, choć bez wątpienia autor w jakiś sposób bazował na podobnych na podobnych klockach. Tyle, że zbudował z nich coś innego. Bardziej dojrzałego, mocniej przyciągającego uwagę.

Intrygi są bardziej skomplikowane, bohaterowie bardziej żywi. Przeciwnik, niezwyciężony tyran o półboskiej mocy, jest okryty tajemnicą i krążą wokół niego legendy. No widać, że wizja jako całość jest dużo bardziej przemyślana.

I właśnie dlatego ta powieść jest dużo lepszym startem w tworzone przez Brandona Sandersona universum Cosmere. Tu wtrącenie dla niewtajemniczonych – universum to jest elementem wspólnym wielu z tworzonych przez tego autora opowieści. Dzieją się one na różnych planetach i można je czytać zupełnie niezależnie od siebie, ale istnieje klamra, która je łączy. W przypadku „Bornmist” mowa o planecie Scadrial, choć w opisywanej powieści ta nazwa nie pada. A w każdym razie nie w pierwszej trylogii, bo tytułów dziejących się „w tej okolicy” jest więcej, tylko póki co mam ich lekturę nadal przed sobą.

Mistborn Brandona Sandersona
Sanderson był swego czasu na liście bestsellerów New York Timesa

System magii według Brandona Sandersona

To, z czego naprawdę słynie Sanderson, to tworzenie oryginalnych systemów zasad związanych z mocami nadprzyrodzonymi. Nie idzie na łatwiznę, unika „po prostu magów”.

W przypadku Z mgły zrodzonego za wszystko odpowiada allomancja. To rzadki dar, który pozwala zmieniać obecne w organizmie metale na konkretne efekty magiczne. Różne, w zależności od metalu. W dodatku nie każdy stop w ogóle na takie coś pozwala, a zbyt długa obecność nadmiaru metalu w ciele w oczywisty sposób też nie jest dobra.

Są i inne ograniczenia, z których najistotniejsze jest takie, że allomanci zazwyczaj mają moc „obsługi” tylko jednego rodzaju metalu. Wyjątkiem są jednak tytułowi z mgły zrodzeni, bardzo rzadki przypadek osób zdolnych do władania wszystkimi zdolnościami, na jakie allomancja jako cała dziedzina pozwala. Oczywiście sam dostęp do zdolności to nie wszystko. Pozostaje jeszcze zdolność sprytnego nią władania…

Sanderson jednak sprawy nie ułatwia. Przeciwnie – system magii został tu rozbudowany. Podobnie jak w „jasnej wersji” swojej powieści i tutaj magia ma swoje warianty.

Jedną z nich jest feruchemia. To zdolność magazynowania w metalu konkretnych cech. Nie za darmo, równowaga w świecie musi być zachowana. I wbrew pozorom nie jest to bezpośrednia alternatywa wobec allomancji, działa to trochę inaczej.

Druga to hemalurgia, czyli zmienianie istot żywych za pomocą wbijanym na stałe w ciało kolców. To już jednak tajemnicza sztuka, w wyniku której powstają wspomniani na początku inkwizytorzy.

Z mgły zrodzony – jak się to czyta?

No i dochodzimy do kluczowej kwestii. Czy warto przeczytać tę książkę? Moim zdaniem tak. To naprawdę znakomita fantastyka, choć… ma też swoje wady.

Przede wszystkim autor jakby nie mógł się zdecydować, czy chce napisać powieść młodzieżową, czy książkę dla wszystkich. I w sumie czytelnikowi tez raczej trudno to rozstrzygnąć. Pewne rozwiązania fabularne mogą nieco nużyć dorosłego odbiorcę (chociażby dylematy Vin, czy rozważania Elenda Venture), ale zarazem inne utrzymują jego uwagę.

Druga kwestia jest taka, że książka jest zdecydowania dłuższa, niż być mogła i powinna. Tak wyszedł pierwszy tom, tak poszło i z kolejnymi. Zresztą z debiutancką powieścią Sandersona było podobnie, więc to jakby nic nowego. Co jednak ciekawe, mimo wszystko nawet zwolennicy bardziej wartkiej akcji raczej nie odpadają. No jest w tym coś, co przyciąga. Czyta się, bo ciekawi, co będzie dalej. Choć zdecydowanie całość by sporo zyskała, gdyby to nieco skondensować, przyciąć co nadmiarowe.

Z mgły zrodzony polecała Robin Hobb
Jedna z rekomendacji pochodziła od Robin Hobb

Dużym plusem jest to, że postacie nie tylko nie są płaskie. One ewoluują. Zmiany w zachowaniach Vin możemy obserwować przez całą książkę. Są tez postacie, których przemiany odbyły się już wcześniej, ale przeszłość poznajemy z czasem. Z kolei Elend to ktoś, kto denerwująco się niezbyt zmienia, choć… wraz z kolejnymi tomami coś się w tym temacie rusza.

Natomiast wybijającym elementem są pewne słowa, które nijak nie pasują do wizji świata. Ani do jego epoki, ani do układu społecznego, który został przedstawiony. Jeszcze zegarek od biedy może przejść, powiedzmy, ze rozwój świata zatrzymał się nieco później, niż w innych powieściach osadzonych w mniej lub bardziej podobnych realiach. Ale używanie godziny jako precyzyjnej jednostki czasu przez prostych ludzi z nizin społecznych? W świecie, w którym niebo jest regularnie zakryte chmurami pyłu i popiołu? Albo na przykład weekend. Słowo, które dla skaa powinno być obce, a zajętej rządzeniem i bawieniem się na balach szlachcie obce. A jednak funkcjonuje. Dziwne, niepasujące, choć może to właśnie część dopasowania powieści pod odbiorców młodzieżowych.

Trochę do życzenia pozostawia finał trylogii, ale to już subiektywne odczucie, z którym nie każdy musi się zgadzać.

Kontynuacje w świecie Scadrialu

Z mgły zrodzony to ciekawy przypadek. Tytuł można traktować jako w pełni samodzielną lekturę, ale zarazem był to początek trylogii. Ta z kolei również może być zamkniętą całością, ale jeśli ktoś chce więcej, to Sanderson napisał kolejne książki w tym świecie. Póki co po angielsku wydano ich siedem, ale kolejne cztery są już zapowiedziane.

Książka, film, gry…

Książka została przyjęta tak dobrze, ze doczekała się zainteresowania ze strony twórców specjalizujących się w innych mediach. W 2011 roku światło dzienne ujrzała bazująca na świecie rządzonym przez Ostatniego Imperatora gra RPG (pierwotnie wydawnictwo Scary Games chciało wypuścić tytuł w 2009, ale premiera została kilkukrotnie przesunięta).

Była tez tworzona gra video, Mistborn: Birthright. Niestety, tytuł ten, początkowo opóźniany w oczekiwaniu na konsole PlayStation 4 i Xbox One, ostatecznie został anulowany.

Należy też wspomnieć o Mistborn: House War. To dla odmiany gra planszowa, zaprojektowana przez Kevina Wilsona, ufundowana w 2016 na Kickstarterze, a w 2017 wydana przez wspomniane powyżej już Crafty Games. Co ciekawe, gra doczekała się też wersji cyfrowej, opublikowanej w 2018 na serwisie Tabletopia.

Co ciekawe, cykl powieściowy inspirował też muzyków. Na YouTube można znaleźć przykłady tego typu kompozycji.

Vin and Kelsier – muzyka skrzypcowa inspirowana pierwszym tomem cyklu

Ekranizacja książki Z mgły zrodzony – czy będzie film lub serial?

Co jednak zapewne może wzbudzić najwięcej emocji, od ponad dekady krąży temat filmowej adaptacji książki „Z mgły zrodzony”. Prawa do ekranizacji były opłacane już w roku 2010 przez Paloppa Pictures LLC. Problem w tym, że niewiele z tego wtedy wyszło i w roku 2014 licencja wygasła. Widać sprawa okazała się nomen omen mglista.

Ponowna szansa na film lub serial pojawiła się w roku 2016. Tym razem o nabycie praw postarała się firma DMG Entertainment. Co jednak istotne, dotyczyły one nie konkretnej książki, a całego universum Cosmere. Nie do końca więc było wiadomo, czy planowano zabrać się akurat za Scadrial, choć popularność tego świata mogła na to wskazywać.

Wątpliwości i plotki zostały jednak rozwiane na początku roku 2017. Właśnie wtedy jeden z internetowych magazynów skupiających się na tematyce filmowej, że Scott Frazier zostanie scenarzystą filmowej wersji Z mgły zrodzony: Ostatnie Imperium (Mistborn: The Final Empire), czyli nie mniej, nie więcej, a właśnie pierwszej trylogii świata allomantów.

Jeśli uzupełnić tę informację o fakt, że w roku 2020 sam Brandon Sanderson wspomniał w czasie jednego z wykładów dotyczących pisania kreatywnego, że pracuje przy powstawaniu filmowego scenariusza do ekranizacji wspomnianej trylogii… Cóż, wygląda na to, że miłośnicy fantastycznego kina mają na co czekać.

Podziel się

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *