Niedawno wpadły mi w ręce dwie części komiksu X-O Manowar z universum Valiant, w Polsce publikowane przez wydawnictwo KBOOM. Odczucia mam mieszane, bo są tu i plusy i minusy.
X-O Manowar, czyli co robi Aric z Dacji na obcej planecie?
Zacznijmy od tego, że dwa zeszyty, „Żołnierz” i „Generał” nie opowiadają historii głównego bohatera (a jest nim Aric z Dacji) od początku. Oryginalna seria powstała w USA niemal trzy dekady temu, w roku 1992 i od tego czasu komiksy X-O Manowar ukazywały się falami. Kilka lat serii, kilka przerwy, potem znów i jeszcze raz. A wszystko w ramach universum Valiant Comics.
Tomy drukowane od 2018 roku w Polsce przez wydawnictwo KBOOM to zbiorcze wydania zeszytów, które w Stanach ukazują się od roku 2017, każdorazowo obejmując po trzy lub cztery zeszyty. I siłą rzeczy jest to widoczne dla czytelnika, który zaczyna przygodę z tym światem. Dostaje bohatera, którego poznaje „w locie”. Znajdującego się w jakimś świecie, w którym istnieją postacie przypominające ludzi. Że to nie ludzie, dowiaduje się z czasem, podobnie zresztą jak i tego, że główny bohater, Aric z Dacji (dla mieszkańców świata, w którym przebywa, „Aric z Siemi”), pochodzi z naszej planety i… z czasów starożytnego Rzymu (choć z innych komiksów KBOOM można wyłapać, że Ziemię zna też w wersji nam współczesnej).
Czy to przeszkadza w odbiorze? Nie. Poniekąd podobną sytuację napotkamy w przypadku wkraczania do większości serii komiksów ciągnących się latami. Tak to już z nimi jest, ze często trzeba się jakoś „wbić”. I często „jakoś się da”. A że niedowiemy się jak to się stało, że Aric wylądował właśnie tutaj? Trudno. Za to dowiadujemy się, że stara się uciec od ciągłej wojaczki, ale świat ciągłej walki go dogania – i znów musi się stać barbarzyńcą walczącym z wrogami.
Shanhara – zbroja X-O Manowar
Tu mały przerywnik, żeby wyjaśnić na czym polega szczególność Arica. W końcu jest to – jakby na to nie patrzyć – superbohater universum Valiant (bo właśnie na motywach superhero ono bazuje.
Otóż X-O Manowar to zbroja i broń zarazem. Ale nie taka zwykła. Przeciwnie, to nie kawał żelastwa, a zaawansowana technologia, kilkukrotnie określana jako jedna z najpotężniejszych broni na świecie. Ma nawet swoje własne imię, Shanhara. W dodatku mająca jakąś szczególną więź z samym Ariciem. Choć ten stara się trzymać ją z dala, a i w trakcie jej noszenia dąży do jak najmniejszego stopnia jej używania, wojna kroczy za nim, zmuszając go do korzystania z możliwości X-O.
Zbroja lata, strzela, chroni i tworzy sztuczną lewą dłoń, która zastępuje Aricowi brak tej prawdziwej (bo co ciekawe i rzadkie w universach superherosów, Aric, choć nadzwyczaj sprawny, jest kaleką). Z drugiej strony zbroja X-O Manowar potrafi też być gadatwliwa, kiedy nie powinna, m.in. mówiąc towarzyszce Arica o jego historii i wypowiadając słowa, które mogą tę relację nadszarpnąć.
Komiks X-O Manowar jest jak gra
To porównanie może zaskoczyć. Względnie może także wywołać błędne skojarzenia z grami książkowymi (bo istnieją także ich komiksowe odpowiedniki).
Nie, to nie o to chodzi. Bardziej o to, że czytając dwa zbiorcze wydania X-O Manowar („Żołnierz” i „Generał”) można w pewnym momencie poczuć się jak gdyby grało się w gry komputerowe. Proste. Takie typu arcade, gdzie idzie się cały czas w bok i co jakiś czas walczy z bossami.
Całkiem serio. Na początku intro ze spokojnym losem bohatera, który nagle zostaje zabrany na wojnę. Tam Aric musi się przebijać przez hordy przeciwników, a naokoło co jakiś czas zmienia się sceneria. Pomiędzy zmianami scen co jakiś czas pojawia się boss lub jego pomniejszy odpowiednik. Po pokonaniu takowego zawsze jest chwila odsapnięcia, niezależnie od tego co się działo dookoła. Poważne rany bohatera znikają „pomiędzy etapami”, które bynajmniej nie są oddzielane miesiącami, ani nawet tygodniami.
I nie – jego status superbohatera nie oznacza supermocy, wynika tylko ze zbroi, a rany były odnoszone, gdy nie była ona aktywowana. Choć przyznam, nie wiem, czy w pełnym universum Valiant Comics zbroja X-O Manowar nie ma przypadkiem mocy leczenia swojego posiadacza… ale z polskiego wydania, a przynajmniej z zeszytów zbiorczych „Żołnierz” i „Generał”, to nie wynika. Źródła internetowe podają, ze może pomóc w pokonywaniu chorób, więc może… Ale z perspektywy konkretnych zeszytów jest to dziwne.
No i postacie poboczne, NPC… O ile bohater ma charakter, jego wybranka (pojawiająca się epizodycznie) tez wykazuje jakąś osobowość, to reszta postaci pozostaje płaska jak właśnie postacie z gier arcade (bo już do RPG by za bardzo nie pasowały).
Scenariusz, który napisał Matt Kindt, nie zachwyca. I nie chodzi o to, że jest liniowy. Chodzi o to, że to naprawdę jak scrollowanie leveli w grze. Niby są tu jakieś intrygi, zwroty akcji, ale najzwyczajniej w świecie nie przekonują. I nawet argument o ewentualnej innej grupie wiekowej odbiorców nie przekonuje. Choć z drugiej stgorny gdyby to wszystko przerobić w kreskówkę, to może, może…
Kreska, czyli rysunkami X-O Manowar potrafi się bronić
O ile na scenariusz można narzekać, to trzeba przyznać, że rysunki w komiksie X-O Manowar są naprawdę niezłe. Nie w ten sposób, jak się zdarza w niektórych komiksach, których rysownicy mają zapędy artystyczne (choć podejrzewam, że i tak by zaangażowani tu graficy potrafili). Ale dynamika jest tu zdecydowanie widoczna i dobrze oddana. Tomas Giorello (ilustrator z zeszytu „Żołnierz”) oraz Doug Braithwaite (rysownik z części „Generał”) nie boją się naruszać kadrów, czy zmieniać punktu, z którego zawartość kadru jest obserwowana.
Ba, na końcu obu zeszytów zbiorczych są szkice, które powstawały w trakcie tworzenia komiksów. Bardzo ciekawie pokazują jak wygląda praca rysownika, w połączeniu z samym komiksem mogą też być przydatne dla osób, które uczą się szkicować tego typu sceny.
X-O Manowar na świecie i w Polsce
Na koniec o samej serii. Jak już wspomnieliśmy, jest to element świata Valiant. W Polsce tym universum zajmuje się wspomniane już wydawnictwo KBOOM, które wydało także komiksy Waleczni oraz Bloodshot, o których jeszcze na TurboFikcji będzie. Z samego X-O oprócz omawianych zeszytów w Polsce ukazały się dwa kolejne tomy zbiorcze, „Cesarz” oraz „Wizygota”, gdzie rysunkami zajmował się nadal Matt Kindt, natomiast za rysunki odpowiadali odpowiednio Clayton Craine i Renato Guedes („Cesarz”) oraz Ryan Bodenheim („Wizygota”).
No ale świat, miało być o świecie. Seria X-O Manowar najwidoczniej sprzedaje się nieźle, bo komiks przetłumaczono na całkiem sporo języków, w tym między innymi niemiecki, włoski, hiszpański, norweski, a nawet chiński i filipiński. Mało tego, tytuł zgarnął sporo nagród (choć trzeba zaznaczyć, były przyznane w roku 2012, a więc odnosiły się do innych zeszytów niż te wydane w Polsce).